Lwów
dla naszej rodziny jest wyjątkowym miejscem. To miasto rodzinne
Żychiewiczów, a także ukochane miasto Ingardenów. Okolice Lwowa
są też kolebką rodziny Lewczuków. Dziewczyny Ingarden (Maja,
Julka i Karola) wybrały się tam po raz pierwszy, dzięki
zorganizowanej przez myślenickie Gimnazjum nr 1 wycieczce. Głównym
celem był transport darów dla Polaków z podlwowskiej parafii
Janowo, ale dla większości pasażerów naszego autokaru była to
przede wszystkim wycieczka krajoznawcza. Dla nas była to wspaniała
podróż w przeszłość.
 |
Łyczakowski kościół Św. Antoniego |
Do
wyjazdu przygotowywałyśmy się wiele miesięcy, bo plany wyjazdu
ciągle krzyżowały niespodziewane wydarzenia. W końcu się udało.
Lista miejsc do odwiedzenia wydłużyła się niepokojąco. Mapa
Lwowa oznaczona została niezliczoną ilością niebieskich kropek.
Szkoła im. Kazimierza Wielkiego, do której uczęszczał Antoni, dom
rodzinny przy Boberskiej, kościół Św. Antoniego przy
Łyczakowskiej, Politechnika Lwowska, Uniwersytet Jana Kazimierza,
szkoła im. Batorego (tutaj uczył Roman Ingarden – filozof, a
uczył się Roman – fizyk), Cmentarz Łyczakowski (górka
Powstańców Styczniowych i Cmentarz Orląt Lwowskich), Akademia
Handlowa (tam profesorem był Emil Żychiewicz – ojciec Antoniego),
siedziba Książnicy Atlas… Im więcej było czasu na
przygotowanie, tym bardziej niebiesko robiło się na planie miasta…
Ostatecznie nie udało się zrealizować nawet części planów.
Wszystko przez (a może dzięki?) wspaniałej przewodniczce, pani
Alinie, Polce mieszkającej we Lwowie, która przeniosła nas w dawne
czasy i wprowadziła we współczesne realia. Zwiedziliśmy trzy
katedry, Operę, Galerię Europejską, kilka kościołów i Cmentarz
Łyczakowski. Mimo mało wycieczkowej pogody (zimno, śnieg i deszcz)
chłonęliśmy lwowską atmosferę.
 |
Julka przy grobie Albina Żychiewicza |
Jakie
wrażenia? Cudowne. Piękne miasto, mimo wydarzeń historycznych nie
aż tak zniszczone, jak się spodziewałam. Widać pracę ostatnich
lat włożoną w ratowanie zabytków, szczególnie tych
najważniejszych, polskich. Ludzie żyją skromnie, może nawet
bardzo skromnie, ale Polacy mieszkający we Lwowie dbają o tradycję
i budzą podziw swoim patriotyzmem. „My, Polacy ze Lwowa,
dochodzimy do wszystkiego własną ciężką pracą. Nie prosimy, nie
żebrzemy. Tak nas nauczono…” – mówiła pani Alina. Mówiła
też sporo na temat wychowania lwowskich dzieci: „Niektórzy się
burzą, jak to możliwe, że walczyły dzieci. I tutaj, i podobnie w
Powstaniu Warszawskim. Tych dzieci i młodzieży nikt nie wysyłał
do walki. Dla nich było oczywiste, że za Ojczyznę należy walczyć,
a jak trzeba, to i umrzeć.” Te słowa wypowiedziane nad grobami
Orląt Lwowskich nabrały nowego znaczenia... A nam udało się
odnaleźć grób Albina Żychiewicza, stryja Antka, legionisty,
dziennikarza, patrioty. Zmarł przedwcześnie z powodu ran odniesiony
w czasie walk u boku Marszałka Piłsudskiego. Do grobu Józefa
Żychiewicza, dziadka Antoniego, powstańca styczniowego, niestety
nie dotarłyśmy.
Na
zakończenie w kościółku janowskim została odprawiona w intencji
uczestników wyprawy i ich rodzin Msza Święta.
Przed
nami plany kolejnej wyprawy do Lwowa. Będziemy tam wracać tak
często, jak to tylko możliwe, bo to w końcu nasze rodzinne
miasto...
 |
Karolina przed kaplicą Boimów |
 |
Cmentarz Łyczakowski |
 |
Cmentarz Łyczakowski |
 |
Lwowska Opera |