niedziela, 12 listopada 2017

Targi Książki – Kraków 2017

To już kolejne Targi Książki, w których brała udział rodzina Ingardenów. Tym razem zwiedzanie rozłożone zostało na 2 dni – piątek wyjazd z uczniami z myślenickiego I LO im. T. Kościuszki, w sobotę wyjazd rodzinny, ze względu na natłok różnych zajęć w ograniczonym składzie.

Piątkowa wizyta: tłumy, tłumy, tłumy. Pierwsza godzina spędzona na testowaniu gier planszowych na stoisku Naszej Księgarni, potem metodyczne przeczesywanie wszystkich stoisk po kolei. Wizyta sobotnia pokazała, że nie znałam pojęcia tłumu. Piątkowy tłum to zaledwie garstka głów w porównaniu z mrowiem zalewającym halę targową w sobotę. Przejścia okazały się zbyt wąskie, a o zwiedzaniu stoisk w ogóle nie było mowy. Pytanie, czy to kwestia aż tak dużego zainteresowania książkami, czy luk organizacyjnych? Z przyjemnością zrezygnowałam z walki o dostęp do stoisk i
skupiłam się na imprezach towarzyszących, czyli wykładach i spotkaniach. Jako pierwsze zaliczyliśmy rodzinnie spotkanie na temat pierwszej pomocy u dzieciaków – bardzo cenne uwagi dotyczące nauki podstaw ratownictwa dla maluchów, zorganizowane przez wydawnictwo Jedność. Drugie spotkanie to perełka w postaci Wojciecha Cejrowskiego i młodego autora książek przygodowych – Przemka Corso. Jak zawsze celnie i ciekawie. Kolejne spotkania dotyczyły stoisk – z zainteresowaniem poznawaliśmy zasady nowej gry strategicznej Semper Fidelis, a potem wzięliśmy udział w konkursie na stoisku Multico, na którym zanurzyliśmy się w świat ornitologii. A im głębiej się zanurzaliśmy, tym chudsze były nasze portfele… Mieliśmy też przyjemność pogawędzić z najlepszym ornitologiem wśród lekarzy weterynarii, a zarazem najlepszym lekarzem weterynarii wśród ornitologów – Andrzejem Kruszewiczem. Na koniec Karolinie trafiła się gratka w postaci spotkania z sympatyczną, ale przeraźliwie chudą modelką Zuzanną Bijoch. 



Podczas zwiedzania nasunęło mi się kilka wniosków. Po pierwsze: media krzyczą o upadku czytelnictwa wśród społeczeństwa. Tegoroczne targi są tego zaprzeczeniem. Oferta wydawców wręcz przytłacza, a zainteresowanie przekroczyło wszelkie możliwe granice. Po drugie: duże zainteresowanie autorami konserwatywnymi. Stoisko Wojciecha Cejrowskiego było oblegane przez cały czas trwania targów, podobne tłumy widziałam u Witolda Gadowskiego. Oczywiście słychać było komentarze typu: co to za fatalny wpływ na młodzież, tak się fotografować za „Ojcze nasz”, czy: co za świr. Ale na szczęście stojącej w kolejce młodzieży to zupełnie nie przeszkadzało ;) Po trzecie: trwający od kilku lat renesans gier planszowych trwa, a wręcz widać dalszy postęp zainteresowania. Teraz w dobrym tonie jest drukować oprócz książek gry. Moim zdaniem jest już przesyt, ale ciągle pojawiają się nowe ciekawe pomysły.  


Targi oceniam na 4+, ale wrażenia końcowe bardzo pozytywne :) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz