Duże dzieci pojechały nad morze na
obóz harcerski, a małe ciągle wyczekują jakiejś większej lub
mniejszej wyprawy. Przyszedł czas na Opactwo Benedyktynów w Tyńcu.
"Czy to miejsce dla maluchów?" spytacie. Myślę, że dla
wszystkich. Bogactwo pomysłów, które zobaczyłam na stronie
internetowej miło mnie zaskoczyły. Ciekawe spotkania, warsztaty, rekolekcje.
Chyba specjalnie dla mnie zakonni braciszkowie organizują warsztaty zielarskie. Najbliższy realny termin to wrzesień, a jak nie, to
dopiero przyszły rok. Ale na pewno pojadę. Bogate w różne zioła
okoliczne łąki coraz bardziej mnie irytują. Pachną, kuszą, a ja
nie wiem co jest co i ograniczam się do przerabiania na jadalne
produkty mlecza, czarnego bzu i pokrzywy. A taka łąka to przecież
nieograniczone możliwości przyprawowe, lecznicze i kosmetyczne.

Na koniec wybraliśmy się na pobliski
tyniecki cmentarz parafialny, na poszukiwanie grobu Tadeusza
Żychiewicza, kuzyna Antoniego.
Tadeusz Żychiewicz jest osobą,
do której pewnie niejednokrotnie na łamach tego blogu wrócę, bo
była to postać nieprzeciętna, przez wiele znaczących osób
lubiana i szanowana, autorytet kościelny, autor wielu książek o
tematyce chrześcijańskiej. Marta Żychiewicz, córka Antoniego
wspomina: "Wuj był osobą bardzo ciepłą i bezpośrednią,
miał niesamowite poczucie humoru". Tadeusz zmarł w roku 1994,
jego żona Teresa w 1996. Oboje są pochowani w Tyńcu.
Grób odnaleźliśmy po dość długich
poszukiwaniach. Skromny, z drewnianym krzyżem, obłożony
kamieniami, porośnięty łąkową roślinnością, gubił się wśród
zadbanych marmurowych nagrobków. "Zestaw jak znalazł na
zajęcia zielarskie..." pomyślałam. Na środku przyciągała
wzrok kępa kwitnącej lawendy, którą otaczała chmara pszczół i
trzmieli. Zmówiliśmy krótką modlitwę i wróciliśmy do samochodu
z postanowieniem, że jeszcze w te wakacje trzeba będzie przyjechać
tu ponownie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz