Dzień
dobry, nazywam się Julia Ingarden. Chodzę do klasy 6 w Szkole
Podstawowej nr 2 w Myślenicach. Tak jak moi pradziadkowie, Antoni i
Irena, należę do harcerstwa. Jestem w 5 MDH "Watra" im.
gen. Mariusza Zaruskiego.
Zanim
zabrałam się za pisanie pracy na konkurs nie zdawałam sobie sprawy
kim dokładnie byli pradziadkowie. Wiedziałam tylko, że Antoni
skakał ze spadochronu i wysadzał niemieckie pociągi, a Irenie
wróżka przepowiedziała, że jej mąż z nieba spadnie. I tyle...
Ta praca bardzo poszerzyła moją wiedzę o pradziadkach. Przedtem
Powstanie Warszawskie było dla mnie jak każde inne wydarzenie
historyczne. Powstanie Styczniowe, Powstanie Listopadowe, Powstanie
Warszawskie, co za różnica? Tylko data inna. Teraz, po napisaniu
pracy, po oglądnięciu filmu "Powstanie Warszawskie", po
przeczytaniu książek "Sierpniowe dziewczęta '44" i
"Kamienie na szaniec", nabrało ono dla mnie głębszego
sensu. Szczególnie przemówiła do mnie historia Rudego, Alka i
Zośki i fragment wiersza "Testament mój" Juliusza
Słowackiego:
Lecz
zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei(...)
A
kiedy trzeba na śmierć idą po kolei
Jak
kamienie przez Boga rzucane na szaniec.
Bohaterowie
książki Aleksandra Kamińskiego, byli rówieśnikami Ireny i może
się znali. Czytając "Kamienie na szaniec", dużo myślałam
o pradziadkach. Tak samo jak przy filmie "Powstanie
Warszawskie". Podczas oglądania tego filmu wypatrywałam czy
nie ma w nim Ireny. I być może prababcia jest. Po scenie ze ślubem,
jest scena jak dwie dziewczyny stojące na balkonie żegnają
odchodzących żołnierzy. Ta w białej bluzce jest do złudzenia
podobna do Ireny którą znamy ze zdjęć. Wprawdzie ta dziewczyna
została zidentyfikowana jako inna osoba, ale nigdy nic nie wiadomo.
Co ciekawe, we wspomnianej wcześniej przeze mnie scenie, ślubu
młodym powstańcom udziela ksiądz Korda, który również
błogosławił małżeństwo moich pradziadków.
Bardzo
podziwiam Antoniego i Irenę za ich odwagę i mimo, że ja również
jestem wychowywana w duchu patriotycznym, to nie wiem czy byłabym w
stanie tak poświęcać się dla dobra Ojczyzny. Jestem dumna, że
jestem ich prawnuczką.
Antoni
Żychiewicz, mój pradziadek urodził się w 1917 roku we Lwowie. W
mojej pracy jest napisane, że był to rok 1919. Wszędzie, w każdej
książce, we wszystkich dokumentach widnieje data 1919 rok, ale nie
jest ona prawdziwa. Po wojnie, gdy zaginęły dokumenty, matka
Antoniego, Maria Julia "odmłodziła" siebie i kilka innych
osób, w tym swojego syna.

Irena
była komendantką Wojskowej Służby Kobiet w Batalionie Kiliński,
a potem komendantką WSK w 4 rejonie. Za
walkę z okupantem Antoni I Irena dostali
różne odznaczenia wojskowe w tym srebrny krzyż Virtutti Militari
pradziadka. Jak to możliwe, że mimo tylu zasług dla Polski
prababcia dla historii praktycznie nie istnieje? Irena nie dożyła
upadku komunizmu i dlatego została zapomniana. Czy to sprawiedliwe?
Bardzo dużo informacji Irena nie zdążyła przekazać młodszym
pokoleniom. Antoni przecież zaczął opowiadać o działalności
konspiracyjnej, szkoleniu i walce dopiero po upadku komunizmu. To
dlatego nie został zupełnie zapomniany. Informacji o Irenie wciąż
szukamy. W poszukiwaniu dokumentów i informacji do konkursu,
zaangażowana była cała moja rodzina. Bardzo pomogli mi rodzice.
Wykonaliśmy wiele telefonów, wysłaliśmy pełno maili, zamówiliśmy
spory stos książek. Udało nam się dostać do maszynopisu
kapitana "Ostoi", czyli Leona Gajdowskiego, który był
dowódcą Batalionu Kiliński. Wspomina on w nich często prababcię.
Nie wykorzystałam tych materiałów do mojej pracy, ponieważ
dotarliśmy do nich po wysłaniu jej na konkurs, ale co ważniejsze
fragmenty mam przy sobie. Mimo wszelkich trudności poszukiwania
dalej trwają. Będziemy rozszerzać tą pracę, uzupełniać
nowo-zdobytymi informacjami.

Chciałabym
się jeszcze pochwalić naszą najnowszą zdobyczą - liścikiem od
Władysława Siwickiego, ojca Ireny do niej:
Iruś
Kochany!
Jeżeli
kiedyś w smutnych momentach życia,
wiedziona
tęsknotą, zwrócisz się myślą do
wspomnień
dzieciństwa swego- spójrz na ten
pamiątkowy
pierścionek, a choćby
mnie
już nie było, ten mały brylancik
przypomni,
że kochałem Cię bardzo.
Ojciec
Wielu
ludziom wydaje się, że w momencie, w którym człowiek oddaje
ostatnie tchnienie, zamyka oczy, mając ich już nigdy więcej nie
otworzyć, umiera na zawsze. Nie! Moi pradziadkowie żyją. Żyją w
historii, którą tworzyli, o której świadczyli swoimi czynami i
wyznawanymi wartościami: Bóg, Honor, Ojczyzna... To dzięki nim
Polska jest niepodległa. Moi pradziadkowie będą żyć dopóty,
dopóki wspomnienie o nich nie umrze, jednak moja rodzina, nigdy na
to nie pozwoli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz