poniedziałek, 23 listopada 2015

Podróże sentymentalne – Lwów…

Lwów dla naszej rodziny jest wyjątkowym miejscem. To miasto rodzinne Żychiewiczów, a także ukochane miasto Ingardenów. Okolice Lwowa są też kolebką rodziny Lewczuków. Dziewczyny Ingarden (Maja, Julka i Karola) wybrały się tam po raz pierwszy, dzięki zorganizowanej przez myślenickie Gimnazjum nr 1 wycieczce. Głównym celem był transport darów dla Polaków z podlwowskiej parafii Janowo, ale dla większości pasażerów naszego autokaru była to przede wszystkim wycieczka krajoznawcza. Dla nas była to wspaniała podróż w przeszłość.

Łyczakowski kościół Św. Antoniego
Do wyjazdu przygotowywałyśmy się wiele miesięcy, bo plany wyjazdu ciągle krzyżowały niespodziewane wydarzenia. W końcu się udało. Lista miejsc do odwiedzenia wydłużyła się niepokojąco. Mapa Lwowa oznaczona została niezliczoną ilością niebieskich kropek. Szkoła im. Kazimierza Wielkiego, do której uczęszczał Antoni, dom rodzinny przy Boberskiej, kościół Św. Antoniego przy Łyczakowskiej, Politechnika Lwowska, Uniwersytet Jana Kazimierza, szkoła im. Batorego (tutaj uczył Roman Ingarden – filozof, a uczył się Roman – fizyk), Cmentarz Łyczakowski (górka Powstańców Styczniowych i Cmentarz Orląt Lwowskich), Akademia Handlowa (tam profesorem był Emil Żychiewicz – ojciec Antoniego), siedziba Książnicy Atlas… Im więcej było czasu na przygotowanie, tym bardziej niebiesko robiło się na planie miasta… Ostatecznie nie udało się zrealizować nawet części planów. Wszystko przez (a może dzięki?) wspaniałej przewodniczce, pani Alinie, Polce mieszkającej we Lwowie, która przeniosła nas w dawne czasy i wprowadziła we współczesne realia. Zwiedziliśmy trzy katedry, Operę, Galerię Europejską, kilka kościołów i Cmentarz Łyczakowski. Mimo mało wycieczkowej pogody (zimno, śnieg i deszcz) chłonęliśmy lwowską atmosferę.

Julka przy grobie Albina Żychiewicza
Jakie wrażenia? Cudowne. Piękne miasto, mimo wydarzeń historycznych nie aż tak zniszczone, jak się spodziewałam. Widać pracę ostatnich lat włożoną w ratowanie zabytków, szczególnie tych najważniejszych, polskich. Ludzie żyją skromnie, może nawet bardzo skromnie, ale Polacy mieszkający we Lwowie dbają o tradycję i budzą podziw swoim patriotyzmem. „My, Polacy ze Lwowa, dochodzimy do wszystkiego własną ciężką pracą. Nie prosimy, nie żebrzemy. Tak nas nauczono…” – mówiła pani Alina. Mówiła też sporo na temat wychowania lwowskich dzieci: „Niektórzy się burzą, jak to możliwe, że walczyły dzieci. I tutaj, i podobnie w Powstaniu Warszawskim. Tych dzieci i młodzieży nikt nie wysyłał do walki. Dla nich było oczywiste, że za Ojczyznę należy walczyć, a jak trzeba, to i umrzeć.” Te słowa wypowiedziane nad grobami Orląt Lwowskich nabrały nowego znaczenia... A nam udało się odnaleźć grób Albina Żychiewicza, stryja Antka, legionisty, dziennikarza, patrioty. Zmarł przedwcześnie z powodu ran odniesiony w czasie walk u boku Marszałka Piłsudskiego. Do grobu Józefa Żychiewicza, dziadka Antoniego, powstańca styczniowego, niestety nie dotarłyśmy.

Na zakończenie w kościółku janowskim została odprawiona w intencji uczestników wyprawy i ich rodzin Msza Święta.

Przed nami plany kolejnej wyprawy do Lwowa. Będziemy tam wracać tak często, jak to tylko możliwe, bo to w końcu nasze rodzinne miasto...

Karolina przed kaplicą Boimów
Cmentarz Łyczakowski
Cmentarz Łyczakowski
Lwowska Opera

środa, 4 listopada 2015

1 listopada - święto podróży sentymentalnych


Święto Wszystkich Świętych jest wielkim świętem wędrówek sentymentalnych. Już jako dziecko najwięcej anegdot rodzinnych omawianych było właśnie na cmentarzu. Każdy grób miał ich po kilka, czy nawet kilkanaście. Przychodziły same, wystarczyło nadstawić uszu. Zmieniło się to po przeprowadzce do przyjaznej, ale obcej Małopolski. Skończyły się spotkania rodzinne nad grobami, skończyło się nasłuchiwanie. Obok nas pojawiły się nasze dzieci, które nadstawiają uszu tak jak ja w ich wieku. Tylko o czym mam im opowiadać, skoro opowieści gliwickie nijak się mają do krakowskich?
Ale jednak poradziliśmy sobie. Pomógł nam niezawodny internet i trochę grzebania w historiach rodzinnych. Okazało się, że w okolicy do odwiedzenia jest tyle grobów, że trudno jest objechać wszystkie w tydzień, nie mówiąc o jednym dniu.

Reprezentacja myślenickich harcerzy na grobie "Kryształa"
W Myślenicach odwiedziliśmy w tym roku grób por. Bolesława Polończyka, ps. "Kryształ", cichociemnego, jednego z przyjaciół Dziadka Antoniego. Kraków to cała plejada Ingardenów i Radwańskich, jest też grób małej Krystynki, cioci autorki bloga, której nie było jej dane poznać... 
Na Salwatorze pochowany jest prof. Eugeniusz Romer, sławny kartograf, przyjaciel i współpracownik Emila Żychiewicza, ojca Antoniego. Nad gliwickimi grobami jego żony i syna chłonęłam opowieści o lwowskich czasach rodzinnych.

Dalsze okolice to Rabka, na której cmentarzach pochowana jest Maria Wierzycka, z domu Rościszewska, babka Antoniego, oraz Zdzisław Wierzycki, kuzyn Antoniego, który przez kilka lat razem z Antkiem się wychowywał.

Jeszcze kawałek dalej, na urokliwym cmentarzu w Soli-Kiczorze, pochowany jest sam Antoni Żychiewicz.

Tradycja rodzinnych opowieści zostanie podtrzymana. Rodzice opowiadają, dzieci słuchają. W kolejnych latach jeszcze nie raz będą miały okazję wędrować tymi ścieżkami, ale z własnych doświadczeń wiem, że za każdym razem wszystkie opowieści są równie ciekawe :)