
Swoszowice pojawiły się w naszym
życiu dzięki zawodom jeździeckim, w których okresowo braliśmy
udział w latach poprzednich. W tym roku ta miejscowość, a raczej
dzielnica Krakowa, zaistniała dzięki Feliksiewiczom, naszym
"końskim" znajomym. Dziewczyny Ingarden pojechały na
treningi skokowe do Iwony, właścicielki
Ośrodka Jeździeckiego"Diagram". Dziewczyny jeździły, a my plotkowaliśmy. O
różnych życiowych perturbacjach, potem o historii i rodzinie.
Okazało się, że Zbyszek jest dyrektorem prywatnego
Muzeum SprawWojskowych, które od 2 lat działa w swoszowickim forcie z I wojny
światowej. A do tego współuczestniczy w wydaniu książki o
historii Swoszowic, ze szczególnym uwzględnieniem Uzdrowiska i
Parku Zdrojowego. Kilka lat temu Uzdrowisko świętowało dwusetne
urodziny! I tu uwaga: założycielem
Uzdrowiska i Parku Zdrojowego,
ówczesnym właścicielem wsi Swoszowice, był nikt inny jak
FeliksRadwański, pra-pra-pra-dziad Jacka Ingardena,
pra-pra-pra-pra-dziadek dzieci Ingarden! Pewnie czytelnicy
zastanawiać się będą, jaki związek ma Feliks Radwański z
Antonim Żychiewiczem, którego ten blog dotyczy. Wspólnym
mianownikiem są Julia, Karolina, Błażej i Mikołaj Ingarden.
Szkoda by było o Feliksie nie wspomnieć, w końcu to nie-byle-jaki
przodek. Oprócz Uzdrowiska był twórcą
krakowskich Plant i
pomysłodawcą
Kopca Kościuszki, a do tego dzięki sprytnemu tłumaczeniu
ocalił Bramę Floriańską. O szczegółach pisać nie
będę, ponieważ zainteresowani sami znajdą informacje w sieci.

W związku w tymi wszystkimi
rewelacjami postanowiliśmy zwiedzić fort swoszowicki i
przespacerować się po pełnym zabytkowych drzew
Parku Zdrojowym.
Fort, mimo krótkiego użytkowania jako muzeum, zrobił na nas duże
wrażenie. Wszystkie zbiory są prywatnymi pamiątkami, przekazanymi
lub udostępnionymi muzeum przez rodziny dawnych żołnierzy. Jest
jeszcze sporo pomieszczeń, które czekają na swoje ekspozycje, ale
już teraz jest co podziwiać. Na nas oczywiście największe
wrażenie zrobiła sala operacyjna, ze stołem pokrytym zakrwawionymi
serwetami i kompletnym wyposażeniem chirurgicznym ;)
W
Parku Zdrojowym podziwialiśmy
200-letnie drzewa, sadzone m. in. przez Feliksa Radwańskiego. Wieść
głosi, że podczas hucznych imprez przez niego organizowanych były
one sowicie polewane winem, które lało się strumieniami nie tylko
w gardła gości. Jak widać wyszło im to na zdrowie (drzewom, nie
gościom), bo nadal budzą podziw spacerowiczów.
Więcej o Feliksie i jego dokonaniach przeczytać będzie można niebawem na bliźniaczym blogu poświęconym rodzinie Ingardenów.
Więcej zdjęć
TUTAJ >>>