
Piątkowa wizyta: tłumy,
tłumy, tłumy. Pierwsza godzina spędzona na testowaniu gier
planszowych na stoisku Naszej Księgarni, potem metodyczne
przeczesywanie wszystkich stoisk po kolei. Wizyta sobotnia pokazała,
że nie znałam pojęcia tłumu. Piątkowy tłum to zaledwie garstka
głów w porównaniu z mrowiem zalewającym halę targową w sobotę.
Przejścia okazały się zbyt wąskie, a o zwiedzaniu stoisk w ogóle
nie było mowy. Pytanie, czy to kwestia aż tak dużego
zainteresowania książkami, czy luk organizacyjnych? Z przyjemnością
zrezygnowałam z walki o dostęp do stoisk i

Podczas zwiedzania
nasunęło mi się kilka wniosków. Po pierwsze: media krzyczą o
upadku czytelnictwa wśród społeczeństwa. Tegoroczne targi są
tego zaprzeczeniem. Oferta wydawców wręcz przytłacza, a
zainteresowanie przekroczyło wszelkie możliwe granice. Po drugie:
duże zainteresowanie autorami konserwatywnymi. Stoisko Wojciecha
Cejrowskiego było oblegane przez cały czas trwania targów, podobne
tłumy widziałam u Witolda Gadowskiego. Oczywiście słychać było
komentarze typu: co to za fatalny wpływ na młodzież, tak się
fotografować za „Ojcze nasz”, czy: co za świr. Ale na szczęście
stojącej w kolejce młodzieży to zupełnie nie przeszkadzało ;) Po
trzecie: trwający od kilku lat renesans gier planszowych trwa, a wręcz widać
dalszy postęp zainteresowania. Teraz w dobrym tonie jest drukować
oprócz książek gry. Moim zdaniem jest już przesyt, ale ciągle
pojawiają się nowe ciekawe pomysły.
Targi oceniam na 4+, ale wrażenia końcowe bardzo pozytywne :)