To już kolejne Targi
Książki, w których brała udział rodzina Ingardenów. Tym razem zwiedzanie rozłożone zostało na 2 dni – piątek wyjazd z uczniami z myślenickiego I LO im. T.
Kościuszki, w sobotę wyjazd rodzinny, ze względu na natłok
różnych zajęć w ograniczonym składzie.
Piątkowa wizyta: tłumy,
tłumy, tłumy. Pierwsza godzina spędzona na testowaniu gier
planszowych na stoisku Naszej Księgarni, potem metodyczne
przeczesywanie wszystkich stoisk po kolei. Wizyta sobotnia pokazała,
że nie znałam pojęcia tłumu. Piątkowy tłum to zaledwie garstka
głów w porównaniu z mrowiem zalewającym halę targową w sobotę.
Przejścia okazały się zbyt wąskie, a o zwiedzaniu stoisk w ogóle
nie było mowy. Pytanie, czy to kwestia aż tak dużego
zainteresowania książkami, czy luk organizacyjnych? Z przyjemnością
zrezygnowałam z walki o dostęp do stoisk i
skupiłam się na
imprezach towarzyszących, czyli wykładach i spotkaniach. Jako
pierwsze zaliczyliśmy rodzinnie spotkanie na temat pierwszej pomocy
u dzieciaków – bardzo cenne uwagi dotyczące nauki podstaw
ratownictwa dla maluchów, zorganizowane przez wydawnictwo Jedność.
Drugie spotkanie to perełka w postaci Wojciecha Cejrowskiego i
młodego autora książek przygodowych – Przemka Corso. Jak zawsze
celnie i ciekawie. Kolejne spotkania dotyczyły stoisk – z
zainteresowaniem poznawaliśmy zasady nowej gry strategicznej Semper
Fidelis, a potem wzięliśmy udział w konkursie na stoisku Multico,
na którym zanurzyliśmy się w świat ornitologii. A im głębiej
się zanurzaliśmy, tym chudsze były nasze portfele… Mieliśmy też
przyjemność pogawędzić z najlepszym ornitologiem wśród lekarzy
weterynarii, a zarazem najlepszym lekarzem weterynarii wśród
ornitologów – Andrzejem Kruszewiczem. Na koniec Karolinie trafiła się gratka w postaci spotkania z sympatyczną, ale przeraźliwie chudą modelką Zuzanną Bijoch.
Podczas zwiedzania
nasunęło mi się kilka wniosków. Po pierwsze: media krzyczą o
upadku czytelnictwa wśród społeczeństwa. Tegoroczne targi są
tego zaprzeczeniem. Oferta wydawców wręcz przytłacza, a
zainteresowanie przekroczyło wszelkie możliwe granice. Po drugie:
duże zainteresowanie autorami konserwatywnymi. Stoisko Wojciecha
Cejrowskiego było oblegane przez cały czas trwania targów, podobne
tłumy widziałam u Witolda Gadowskiego. Oczywiście słychać było
komentarze typu: co to za fatalny wpływ na młodzież, tak się
fotografować za „Ojcze nasz”, czy: co za świr. Ale na szczęście
stojącej w kolejce młodzieży to zupełnie nie przeszkadzało ;) Po
trzecie: trwający od kilku lat renesans gier planszowych trwa, a wręcz widać
dalszy postęp zainteresowania. Teraz w dobrym tonie jest drukować
oprócz książek gry. Moim zdaniem jest już przesyt, ale ciągle
pojawiają się nowe ciekawe pomysły.
Targi oceniam na 4+, ale wrażenia końcowe bardzo pozytywne :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz