poniedziałek, 13 lutego 2017

75 rocznica powstania Armii Krajowej – przysięga żołnierska we wspomnieniach "Ostoi"

14 lutego 2017 – 75 rocznica powstania Armii Krajowej, a właściwie przekształcenia ZWZ w AK. Zarówno Antoni, jak i jego żona Irena, byli żołnierzami Armii Krajowej. Oboje złożyli przysięgę:

W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej,
przysięgam być wierny Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej.
Stać nieugięcie na straży Jej honoru,
o wyzwolenie z niewoli walczyć ze wszystkich sił aż do ofiary mego życia.
Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, Naczelnemu Wodzowi
i wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej
będę bezwzględnie posłuszny,
a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało.
Tak mi dopomóż Bóg.


W przypadku Ireny tekst był zapewne nieco inny, ponieważ grupa jej sanitariuszek z 2 Kompanii Batalionu Kiliński „Szare Szeregi” zaprzysiężona została pod koniec 1941 roku, jeszcze przed rozkazem generała Grota-Roweckiego ustalającego ostateczny tekst. Jednak szczegóły nie są w tym wypadku istotne – ważna jest podniosłość chwili i okoliczności, które możemy poznać dzięki relacji dowódcy Ireny – Leona Gajdowskiego ps. „Ostoja”. Przysięgę od grupy dziewcząt odbierał ksiądz Wiktor Potrzebski ps. „Corda” - postać, której na pewno poświęcę jeszcze niejedno opracowanie. Ksiądz „Corda” za swój patriotyzm, trud i żołnierską odwagę w wykonywaniu duszpasterskich obowiązków, pogodę ducha i wysoce demokratyczno-koleżeński stosunek do żołnierzy, kochany był przez wszystkich i wysoce szanowany (…) Niezmordowany w swojej pracy duszpasterskiej trwał na wyznaczonym posterunku do końca swego szlachetnego życia...

Fragmenty tekstu pochodzą z opracowania: „IV Rejon I Obwodu AK Warszawa Śródmieście – Północ w konspiracji i walce” autorstwa Andrzeja Rudzińskiego, Leona Gajdowskiego i Heleny Rudzińskiej.

Szczera i pełna poświęcenia była praca duszpasterska ks. kapelana „Cordy”, bo taki pseudonim przyjął sobie ks. Potrzebski po złożeniu przysięgi... Ze stułą i krucyfiksem w kieszeniach wędrował od lokalu do lokalu konspiracyjnego, po piętrach, po stromych schodach, po „melinach”, ażeby od zebranych żołnierzy konspiracyjnych przyjąć przysięgę wojskową Armii Krajowej. Jego krótkie, wojskowe, jakżeż płomienne i patriotyczne przemowy, wygłaszane do żołnierzy Podziemia przed aktem przyjęcia przysięgi, budzą zapał i podnoszą ducha patriotyzmu i zapału bojowego u członków kompanii „Szare Szeregi”.

Niezapomniane, wyciskające z oczu łzę wzruszenia było przyjęcie przysięgi przez kapłana „Cordę” od młodych dziewcząt – żołnierzy z drużyny sanitariatu i łączności drugiej kompanii. Dowódcą tej drużyny była „Hawrań” - Irena Siwicka, a instruktorem wyszkolenia bojowego ppor „Szary” (...).

Był mroźny, skrzący gwiazdami wieczór grudniowy 1941 roku. W prywatnym mieszkaniu „Grażyny” (Sternicka), na ul. Marszałkowskiej, zebrała się w komplecie drużyna żeńska 2 kompanii „Szare Szeregi” - sanitariatu i łączności – około 15 dziewcząt. Pokój był rzęsiście oświetlony. Na jednej ze ścian,, na biało – czerwonym sztandarze wisiał Orzeł Biały. W pokoju panował nastrój podniosły i pełen podniecenia. Dziewczęta czekały na moment niecodzienny, na moment, który w ich młodym życiu miał odegrać ważną rolę – miał je wprowadzić do wielkiej rodziny podziemnych bojowników konspiracyjnej Armii Krajowej, toczącej od 1939 roku nieustępliwy bj z najeźdźcą teutońskim. Dobrowolnie i z pełną świadomością miały za chwilę przyjąć obowiązek zdyscyplinowanych żołnierzy i może już jutro pójść do akcji, z której wiele spośród nich miało nie wrócić.

Charakterystyczny dzwonek przy drzwiach oznajmił przybycie dowódcy kompanii z ks. „Cordą”. Dziewczęta przybrały szyk wojskowy. „Szary” zameldował dowódcy gotowość drużyny do przysięgi. Ksiądz nałożył stułę, ujął krucyfiks w lewą dłoń i wystąpiwszy przed sformowany szereg przemówił swoim miłym, a zarazem płomiennym głosem.


Mówił o miłości Ojczyzny, o powinności żołnierza konspiracyjnego Armii Krajowej, o nieubłaganej walce na śmierć i życie z najeźdźcą, o udziale kobiet w tej walce. Mówił krótko, po żołniersku – płomiennie i sugestywnie. Dziewczęta zasłuchane z przejęciem wchłaniały każdy dźwięk słowa, każde zdanie mówiącego. Z wrażenia aż pobladły. Wreszcie padła komenda „do przysięgi”. Uniosły się ku górze dziewczęce dłonie, a ich wargi, drżące z przejęcia, powtarzały za księdzem słowa roty przysięgi. 

Źródło: www. niezalezna.pl


1 komentarz:

  1. Maja , dziękuję za ocalenie od zapomnienia!
    Pozdrawiam Paweł Żychiewicz

    OdpowiedzUsuń