czwartek, 7 września 2017

Hala Łabowska – hołd dla ks. Gurgacza i żołnierzy PPAN

2 września Strzelcy RP wzięli udział w uroczystościach upamiętniających jednego z cichych bohaterów - księdza Władysława Gurgacza i jego duchowych podopiecznych, żołnierzy Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. Pierwszy krok w stronę swojej męczeńskiej drogi postawił w Częstochowie 7 kwietnia 1939 roku składając akt wiary słowami: 

Przyjm, Panie Jezu Chryste ofiarę, jaką Ci dzisiaj składamy, łącząc ją z Twoją Najświętszą Krzyżową Ofiarą. Za grzechy Ojczyzny mojej: tak za winy narodu całego jako też i jego wodzów przepraszam Cię Panie i błagam zarazem gorąco, byś przyjąć raczył jako zadość uczynienie całkowitą ofiarę z życia mego.
Więcej informacji o księdzu Gurgaczu TUTAJ >>>

Dziewiętnaste obchody były zarazem pierwszymi, w których uczestniczyli myśleniccy Strzelcy RP. Mszy św. przewodniczył i homilię wygłosił ks. Henryk Michalak. Rangę wojskową nadali żołnierze kompanii reprezentacyjnej Straży Granicznej oraz orkiestra wojskowa z Rzeszowa. Wystawionych zostało ponad 20 pocztów sztandarowych, w tym większość Lasów Państwowych. Licznych gości nie będę wymieniać z imienia i nazwiska, bo nie po sławę przyjechali, tylko po to, żeby pochylić się nad Żołnierzami Wyklętymi. Mimo mglistej i jesiennej aury na Halę Łabowską przyszło bądź przyjechało kilkaset osób! I co najważniejsze – było wśród nich sporo dzieci i młodzieży, bo to właśnie te najmłodsze pokolenia będą zobowiązane do pielęgnowania pamięci o naszych Bohaterach...








sobota, 3 czerwca 2017

Strzelecki maj w Myślenicach

Jak już wcześniej wspominałam, temat Strzelców będzie się na blogu regularnie przewijał. Jednostka powstała raptem kilka miesięcy temu, ale już możemy się pochwalić cała listą szkoleń, uroczystości i akcji. Najintensywniejszy był dotąd maj 2017 – rozpoczęty właściwie 29 kwietnia, ale z racji, że to już długi weekend majowy, to zaliczymy go do maja.


29 kwietnia dwie Ingardenówny zadebiutowały w biegu Runmaggedon w Myślenicach. Kategoria Intro. Debiut bardzo udany, bo zajęły zaszczytne miejsca 6 i 7 i wróciły do domu z całą listą przeżyć (niektórych nieco traumatycznych). Popołudnie minęło na „dopieszczaniu” musztry reprezentacyjnej przed uroczystościami trzeciomajowymi. 

30 kwietnia myśleniccy Strzelcy wzięli udział w Mszy św. w intencji pomordowanych przez Niemców 30.04.1940 roku Myśleniczan. Po Mszy zwiedziliśmy wystawę, którą na myślenickim rynku zorganizowało Muzeum Niepodległości z okazji 73 rocznicy „Czarnej Niedzieli”.

1 maja – trójka Strzelców RP z Myślenic zaangażowała się w charakterze wolontariuszy w kolejnym dniu Runmaggedonu.


3 maja – rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja, święto Matki Boskiej Królowej Polski. Strzelcy uczestniczyli w uroczystej Mszy św. na myślenickim rynku – wystawili poczet sztandarowy ze Sztandarem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Koło Myślenice, pełnili wartę honorową przy Pomniku Niepodległości oraz na końcu uroczystości złożyli pod pomnikiem wieniec. Najmłodsze Orlęta pilnie przyglądały się starszym Strzelcom i zadeklarowały chęć aktywnego udziału w kolejnych uroczystościach patriotycznych.


7 maja to ćwiczenia terenowe. W programie były zajęcia linowe (z tyrolką i mostami linowymi), transport rannego, czołganie z karabinem i skrzynką z amunicją, rzut granatem (do celu i na odległość) oraz strzelanie dynamiczne z asg. W zajęciach brali udział Strzelcy z Myślenic, Gliwic, Zabrza i Kalwarii Zebrzydowskiej. Szczególnie wyróżniającą się drużyną były Orlęta, które dzielnością w niczym nie ustępowały starszym kolegom, a niejednokrotnie zaskakiwały wszystkich swoją wiedzą i umiejętnościami. Pogoda dopisała, a wszechobecne błoto było dodatkową atrakcją. Najmłodsi delektowali się kąpielą w strumyku (ku rozpaczy mam) i tropieniem salamander. Na zakończenie organizatorzy zaprosili wszystkich uczestników i gości na integracyjne ognisko.


Na 13 maja zaplanowaliśmy szkolenie na poligonie w Gliwicach. Po raz kolejny instruktorów zapewniła niezawodna Fundacja Szturman. Uczestnicy poznawali elementy saperstwa oraz kontynuowali szkolenie z musztry i postaw strzeleckich.

19 maja to Noc Muzeów w Krakowie - Grupa Strzelców odwiedziła zawsze atrakcyjne dla fanów historii i militariów Muzeum Armii Krajowej im. gen. Nila.



Ostatni weekend maja minął pod znakiem survivalu. Dwudniowy biwak został zorganizowany przez Strzelców RP z Myślenic przy aktywnym wsparciu Stowarzyszenia ObronaNarodowa.plhttps://obronanarodowa.pl/. W sobotę młodzież i dorośli poznawali podstawowe techniki przetrwania w terenie leśnym – pozyskiwali i przygotowywali pokarm, budowali obozowisko, uczyli się przemieszczać w szyku. Dzień zakończyli strzelecką polową Mszą św., którą odprawił kapelan Jarosław Łabęda. W niedzielę tematem przewodnim było budowanie posterunku obserwacyjnego i podstawy maskowania. Zajęcia zakończyły się pysznym „kociołkiem” przygotowanym pod kierownictwem dowódcy jednostki myślenickiej, Radosława Szyka. Gośćmi specjalnymi biwaku byli przedstawiciele Komendy Głównej, Marta i Jan Święciccy oraz ekipa filmowa Konrada Szołajskiego, która rejestrowała przebieg szkolenia. Szczególne podziękowania kierujemy do instruktora Andrzeja Abratowskiego ze Stowarzyszenia ObronaNarodowa.pl.https://obronanarodowa.pl/


Miesiąc zakończyliśmy 1 czerwca strzelaniem z pistoletów na myślenickiej strzelnicy. 
Przed nami  strzeleckie lato - w planach mamy obóz, rajd, wypad w Tatry, uroczystości patriotyczne z okazji Dnia Wojska Polskiego i Dnia Pamięci Powstania Warszawskiego, a także kolejne biwaki survivalowo-wojskowe i duuużo strzelania. Dostaliśmy tez propozycję zorganizowania zajęć sportowo-obronnych dla myślenickich gimnazjalistów... 

czwartek, 27 kwietnia 2017

Śladami Hipolita – poznajemy Ojcowiznę

Wierzyccy z córkami (starsza Maria Julia)
Hipolit Wierzycki - ojciec, urodzony 13 sierpnia 1857 roku, syn Wincentego Wierzyckiego i Marii z d. Sataleckiej. Mąż Marii Rothenburg-Rościszewskiej h. Junosza (córka Gustawa i Anieli Umińskiej h. Cholewa), ojciec Marii Julii Żychiewicz, dziadek cichociemnego Antoniego Żychiewicza. Życiorysu Hipolita przybliżać nie będę, bo zrobiła to Łucja na swoim blogu. Na blogu "dziadkowym" opisywałam wcześniej historię Hipolita Wierzyckiego - syna, żołnierza Legionów Piłsudskiego.  Hipolita - ojca wspominam ze względu na jego związek z Tarnowem – miastem, którego uroku do tej pory nie doceniałam, a które miałam przyjemność 26 kwietnia 2017 odwiedzić.

Do Tarnowa pojechałyśmy we trójkę z Julką i Karoliną – laureatkami etapu wojewódzkiego konkursu PTTK „Poznajemy Ojcowiznę”. Obie Ingardenówny startowały w kategorii indywidualnej w grupie gimnazjów, po raz kolejny przekopując się przez historię rodzinną. Karolina napisała pracę pt. „Moje Podhale – wędrówka przez pokolenia”, a Julka po raz kolejny zajęła się pradziadkiem Antonim, skupiając się na jego wędrówce wojennej „z Polski do Polski”. Obie zostały wyróżnione – Karolina zajęła pierwsze miejsce, przechodząc do etapu ogólnopolskiego, Julka była druga. W trakcie rozdania nagród dotarła do nas informacja, że Karolina na etapie ogólnopolskim również została laureatką (szczegóły pod koniec maja).

Grupa uczniów z Myślenic 
Po rozdaniu nagród nagrodzeni uczniowie mieli okazję pod opieką przewodnika zwiedzić tarnowską Starówkę. Dla nas najważniejszym punktem był budynek dawnego Hotelu Krakowskiego, w którym swoją siedzibę miał wspomniany już wcześniej pra-pra-dziad (dla dziewczyn pra-pra-pra-dziad) Hipolit Wierzycki, kupiec tarnowski. Jego sklep uwieczniony został na jednej z wielu wydanych przez firmę Hipolita pocztówek. Budynek przetrwał w stanie prawie niezmienionym do dzisiaj, co widać na zdjęciach. W pobliskim Centrum Informacji Turystycznej udało się nam kupić albumy z tarnowskimi pocztówkami, również tymi wydanymi przez naszego przodka.

Hotel Krakowski pod koniec XIX wieku 
Dawny Hotel Krakowski dzisiaj


Temat Tarnowa ciągle czeka na dokładniejsze rozpracowanie – nie znamy nadal adresu zamieszkania rodziny Wierzyckich, szerszego poznania wymaga szkoła sióstr Urszulanek, do której uczęszczała Maria Julia, konieczna będzie też wizyta w Archiwum Diecezji Tarnowskiej, w której znajdują się metryki wielu Żychiewiczów. W planach jest też rodzinno-strzeleckie zdobycie odznaki PTTK „Śladami Cmentarzy Wojskowych I Wojny Światowej”. 



Więcej o odznace TUTAJ >>> 
Więcej o Hipolicie - ojcu TUTAJ >>>
Więcej o Hipolicie - synu TUTAJ >>> 
Więcej o konkursie TUTAJ >>>

wtorek, 11 kwietnia 2017

Łucznictwo konne – tor węgierski

Łucznictwo konne to pełna emocji, a do tego bardzo widowiskowa konkurencja sportowa. Polska od kilku lat znajduje się w ścisłej czołówce światowej, a nasza ulubiona zawodniczka, Anka Sokólska, jest zbierającą na każdych zawodach najwyższe laury Mistrzynią Świata.

Dziewczyny Ingarden w niedzielę 9 kwietnia 2017 wzięły udział w zorganizowanym przez Stajnię Sarmacja szkoleniu na torze węgierskim. Konkurencja węgierska została wprowadzona przez znanego węgierskiego łucznika konnego Kassai Lajosa i jest rozgrywana na większości międzynarodowych zawodów łucznictwa konnego. Jeździec ma do przejechania tor długości 90 metrów i na tym dystansie oddaje strzały do trzech tarcz ustawionych w odległości 9 metrów od toru.

Nasze kursantki nie strzelały do trzech tarcz, tylko do jednej obrotowej. Dosiadły własnych, nieco zdziczałych koni. Początkowo nie było łatwo, bo Urania nie chciała przemieszczać się bez Elfa, a Elf zapomniał, że jest coś takiego, jak spokojny, równy galop. Pierwsza część szkolenia była sporym wyzwaniem zarówno dla dziewczyn, jak i dla koni. Część popołudniowa była już prawdziwą frajdą, bo uczestnicy coraz częściej oddawali celne strzały, a konie wprawdzie nadal miały problemy z hamulcami, ale przynajmniej galop był równy. Julka biła rekordy prędkości, niejednokrotnie osiągając czas przejazdu poniżej 9 sekund (norma 16 ;)), a Karolina szlifowała kierowanie Uranią przy pomocy myśli.

Zwracam uwagę, że do strzelania z łuku potrzebne są dwie ręce, a pędzący po torze wyciągniętym galopem (a często cwałem) koń jest kierowany wyłącznie dosiadem i… myślą. Dlatego jest to konkurencja nie tylko dla świetnych jeźdźców, ale dla prawdziwych koniarzy, którzy potrafią mentalnie połączyć się ze swoim wierzchowcem i zaufać mu.

Szczególne podziękowania należą się oczywiście wspaniałym i niezastąpionym instruktorom – Leszkowi i Abratowi, którzy jak zorganizowali kolejne świetne szkolenie i zapewnili super atmosferę <3

Więcej informacji o konkurencji węgierskiej TUTAJ >>>



środa, 8 marca 2017

Strzelcy Rzeczypospolitej w Myślenicach!



Pomysł założenia Strzelca w Myślenicach po raz pierwszy pojawił się ponad rok temu. Ale ciąg różnych zbiegów okoliczności zmusił nas do zmiany planów, więc pomysł na kilka miesięcy poszedł do lamusa. W połowie roku 2016 postanowiliśmy, że nie należy się zniechęcać i podjęliśmy intensywne poszukiwania lidera grupy. Z dobrego domu, zapalonego, odpowiedzialnego, inteligentnego. Wyzwanie poważne, żeby nie powiedzieć niemożliwe. Minęły kolejne miesiące. W końcu lider się znalazł. Rozpoczęliśmy przygotowania. Bo taka organizacja musi mieć mocne podstawy. Rozpoczęły się intensywne szkolenia i akcje informacyjne. Od stycznia grupa założycielska została przeszkolona z musztry i łączności, przed nami szkolenie z terenoznawstwa. W międzyczasie strzelanie do upadłego. Oficjalnie zaczynamy działalność w maju – biwakiem survivalowym prowadzonym przez zaprzyjaźnionego instruktora.

Temat Strzelca na blogu będzie się zapewne przewijał regularnie. Na razie zapraszam do lektury artykułu pani Katarzyny Hołuj z Dziennika Polskiego o organizującej się Jednostce Strzelców Rzeczypospolitej w Myślenicach.

Miło mi też poinformować czytelników bloga, że coraz więcej osób, instytucji i organizacji (również proobronnych) z naszego regionu, jest zainteresowanych współpracą ze strzelcami RP :)



Dowództwo w 2023r. przejął Krzysztof Serafin. Był na rocznej obowiązkowej służbie wojskowej w oddziałach Powietrznodesantowych. Doszło do rekrutacji. Doszło pełno młodych osób.    










poniedziałek, 13 lutego 2017

75 rocznica powstania Armii Krajowej – przysięga żołnierska we wspomnieniach "Ostoi"

14 lutego 2017 – 75 rocznica powstania Armii Krajowej, a właściwie przekształcenia ZWZ w AK. Zarówno Antoni, jak i jego żona Irena, byli żołnierzami Armii Krajowej. Oboje złożyli przysięgę:

W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej,
przysięgam być wierny Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej.
Stać nieugięcie na straży Jej honoru,
o wyzwolenie z niewoli walczyć ze wszystkich sił aż do ofiary mego życia.
Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, Naczelnemu Wodzowi
i wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej
będę bezwzględnie posłuszny,
a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało.
Tak mi dopomóż Bóg.


W przypadku Ireny tekst był zapewne nieco inny, ponieważ grupa jej sanitariuszek z 2 Kompanii Batalionu Kiliński „Szare Szeregi” zaprzysiężona została pod koniec 1941 roku, jeszcze przed rozkazem generała Grota-Roweckiego ustalającego ostateczny tekst. Jednak szczegóły nie są w tym wypadku istotne – ważna jest podniosłość chwili i okoliczności, które możemy poznać dzięki relacji dowódcy Ireny – Leona Gajdowskiego ps. „Ostoja”. Przysięgę od grupy dziewcząt odbierał ksiądz Wiktor Potrzebski ps. „Corda” - postać, której na pewno poświęcę jeszcze niejedno opracowanie. Ksiądz „Corda” za swój patriotyzm, trud i żołnierską odwagę w wykonywaniu duszpasterskich obowiązków, pogodę ducha i wysoce demokratyczno-koleżeński stosunek do żołnierzy, kochany był przez wszystkich i wysoce szanowany (…) Niezmordowany w swojej pracy duszpasterskiej trwał na wyznaczonym posterunku do końca swego szlachetnego życia...

Fragmenty tekstu pochodzą z opracowania: „IV Rejon I Obwodu AK Warszawa Śródmieście – Północ w konspiracji i walce” autorstwa Andrzeja Rudzińskiego, Leona Gajdowskiego i Heleny Rudzińskiej.

Szczera i pełna poświęcenia była praca duszpasterska ks. kapelana „Cordy”, bo taki pseudonim przyjął sobie ks. Potrzebski po złożeniu przysięgi... Ze stułą i krucyfiksem w kieszeniach wędrował od lokalu do lokalu konspiracyjnego, po piętrach, po stromych schodach, po „melinach”, ażeby od zebranych żołnierzy konspiracyjnych przyjąć przysięgę wojskową Armii Krajowej. Jego krótkie, wojskowe, jakżeż płomienne i patriotyczne przemowy, wygłaszane do żołnierzy Podziemia przed aktem przyjęcia przysięgi, budzą zapał i podnoszą ducha patriotyzmu i zapału bojowego u członków kompanii „Szare Szeregi”.

Niezapomniane, wyciskające z oczu łzę wzruszenia było przyjęcie przysięgi przez kapłana „Cordę” od młodych dziewcząt – żołnierzy z drużyny sanitariatu i łączności drugiej kompanii. Dowódcą tej drużyny była „Hawrań” - Irena Siwicka, a instruktorem wyszkolenia bojowego ppor „Szary” (...).

Był mroźny, skrzący gwiazdami wieczór grudniowy 1941 roku. W prywatnym mieszkaniu „Grażyny” (Sternicka), na ul. Marszałkowskiej, zebrała się w komplecie drużyna żeńska 2 kompanii „Szare Szeregi” - sanitariatu i łączności – około 15 dziewcząt. Pokój był rzęsiście oświetlony. Na jednej ze ścian,, na biało – czerwonym sztandarze wisiał Orzeł Biały. W pokoju panował nastrój podniosły i pełen podniecenia. Dziewczęta czekały na moment niecodzienny, na moment, który w ich młodym życiu miał odegrać ważną rolę – miał je wprowadzić do wielkiej rodziny podziemnych bojowników konspiracyjnej Armii Krajowej, toczącej od 1939 roku nieustępliwy bj z najeźdźcą teutońskim. Dobrowolnie i z pełną świadomością miały za chwilę przyjąć obowiązek zdyscyplinowanych żołnierzy i może już jutro pójść do akcji, z której wiele spośród nich miało nie wrócić.

Charakterystyczny dzwonek przy drzwiach oznajmił przybycie dowódcy kompanii z ks. „Cordą”. Dziewczęta przybrały szyk wojskowy. „Szary” zameldował dowódcy gotowość drużyny do przysięgi. Ksiądz nałożył stułę, ujął krucyfiks w lewą dłoń i wystąpiwszy przed sformowany szereg przemówił swoim miłym, a zarazem płomiennym głosem.


Mówił o miłości Ojczyzny, o powinności żołnierza konspiracyjnego Armii Krajowej, o nieubłaganej walce na śmierć i życie z najeźdźcą, o udziale kobiet w tej walce. Mówił krótko, po żołniersku – płomiennie i sugestywnie. Dziewczęta zasłuchane z przejęciem wchłaniały każdy dźwięk słowa, każde zdanie mówiącego. Z wrażenia aż pobladły. Wreszcie padła komenda „do przysięgi”. Uniosły się ku górze dziewczęce dłonie, a ich wargi, drżące z przejęcia, powtarzały za księdzem słowa roty przysięgi. 

Źródło: www. niezalezna.pl


poniedziałek, 30 stycznia 2017

„Dobra zmiana” w reżyserii Konrada Szołajskiego

Pewnego dnia pod koniec 2016 roku zadzwonił do nas reżyser Konrad Szołajski z pytaniem, czy nie chcielibyśmy wystąpić w jego projekcie filmowym pt „Dobra zmiana”, dokumencie o zmianach, które zaszły w Polsce po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach w 2015 roku. Bohaterami mają być typowi przedstawiciele polskiego społeczeństwa – ci zadowoleni i ci niezadowoleni z obecnego porządku rzeczy. Z jednej strony rodziny katolickie, zwolennicy przeprowadzanych przez PiS reform, z drugiej zwolennicy KODu negujący wprowadzane zmiany. Nasza rodzina ma być jednym z wielu elementów 75-minutowego filmu.


Pan Konrad poprosił nas o poświęcenie mu jednej rodzinnej niedzieli. Ekipa filmowa miała nam towarzyszyć od rana do wieczora. I wymagała normalnego zachowania, co było nie lada wyzwaniem, bo trudno było całkowicie zignorować obecność kamer śledzących każdy nasz ruch i mikrofonów nagrywających każde słowo i każde westchnienie. Wcześniej mieliśmy okazję poznać filmowców, przez co nie traktowaliśmy ich jak obcych intruzów, ale dobrych znajomych, którzy spędzają z nami czas.


Dzień zaczęliśmy od karmienia naszego zwierzyńca. Konie stroiły miny do kamery, a perliczki dały prawdziwy koncert... przeklinania. Ich „psiakrew! psiakrew!” początkowo budziło zachwyt, który szybko zmienił się w irytację, szczególnie ze strony dźwiękowca. Potem niedzielna Msza Św., krótki odpoczynek przy kawie i wyjazd w teren na końskich grzbietach Uranii, Daglezji i Elfa. Do filmowania wybraliśmy jedną z ulubionych galopowych ścieżek – prostych i bardzo malowniczych. Konie okazały się prawdziwymi gwiazdami ekranu, starając się pokazać z jak najlepszej strony. 


Popołudnie spędziliśmy na myślenickiej strzelnicy, prezentując lepsze i gorsze wyniki w strzelaniu z broni krótkiej i długiej. Większość rodziny wystąpiła w mundurach wojskowych i strzeleckich – od najmłodszego Mikołaja, do najstarszej nestorki rodu, babci Marty Święcickiej. Na koniec Julka i Karolina zaprezentowały umiejętności samoobrony nabyte na jednym z kursów organizowanych przez Fundację Szturman.


Teraz pozostaje czekać... i czekać... i czekać... na efekty pracy ZK Studio.