Wczoraj pożegnaliśmy Zdzisława Rocha Wierzyckiego, kuzyna Antoniego Żychiewicza. Nie zdążyłam go poznać osobiście, jedynie z opowiadań Łucji Wierzyckiej, jego córki. Łucja jest osobą w naszej rodzinie bardzo ważną, ponieważ jako pasjonatka genealogii tropi ślady przodków systematycznie i uparcie. Dla zainteresowanych link do bloga prowadzonego od lat przez Łucję: http://lakewierzycki1.bloog.pl/
Na jednym z rodzinnych "lwowskich" zdjęć znajduje się Antoni z kuzynami Wierzyckimi, kuzyn z prawej to właśnie Zdzisław.
Pogrzeb odbył się w Rabce, na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Kilińskiego. Zmarły chciał wrócić po śmierci do miejsca, w którym się urodził i gdzie spoczywa jego matka. I wrócił. W deszczowy, pochmurny dzień.Kilka miesięcy przed śmiercią spisał lwowskie wspomnienia o Wierzyckich i Żychiewiczach.
Łucja zamieściła na blogu wspomnienie o swoim Tacie: http://lakewierzycki9.bloog.pl
Pogrzeb był okazją do spotkania rodzinnego. Oprócz Łucji i jej siostry przyjechał Paweł z żoną i synem Antkiem oraz my, Ingardenowie. Potem w rabczańskiej karczmie składaliśmy puzzle historii rodzinnych.
Będzie trochę o głównym bohaterze, ale też o historii i o rodzinie.
czwartek, 2 października 2014
Pożegnania...
Etykiety:
Antoni,
Ingarden,
Julia,
Karolina,
lwów,
łucja wierzycka,
Maja,
pogrzeb,
rabka,
wierzycki zdzisław roch,
żychiewicz paweł
Lokalizacja:
Rabka-Zdrój, Polska
wtorek, 2 września 2014
Konie...
Sezon jeździecki się jeszcze nie skończył, ale już możemy uznać rok 2014 za udany. Podtrzymanie tradycji, która drzemie gdzieś tam w genach, jest dodatkowym bodźcem. Konie są częścią naszej rodziny, towarzyszą nam na co dzień. Nawet jak nie ma czasu, żeby pojeździć, to przynajmniej trzeba na chwilę do nich wstąpić, zanieść jabłko lub marchewkę, pogłaskać, zagadać. Oto one: gniada Daglezja, kasztanka Urania i siwy w hreczce kuc Elf. W tym roku zaliczyły starty w zawodach, debiut w łucznictwie konnym, pierwsze treningi crossowe i wyjazd na obóz jeździecki z Julką i Karoliną. Przed nimi jeszcze rajd długodystansowy (40 km) i zawody skokowe. Plan na przyszły rok: start w WKKW.
Etykiety:
Błażej,
cichociemny,
daglezja,
elf,
Ingarden,
Jacek,
jeździectwo,
Julia,
Karolina,
konie,
łucznictwo konne,
Maja,
Mikołaj,
Myślenice,
Therios,
urania,
weterynarz,
zawody,
żychiewicz
czwartek, 31 lipca 2014
Irena Siwicka - Żychiewicz w Powstaniu Warszawskim
Już jutro 70 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. 1 sierpnia 1944 roku dla naszej Rodziny jest datą szczególnie ważną, ponieważ Irena Siwicka - Żychiewicz, Babcia autorki blogu, brała w Powstaniu aktywny udział. Niestety nie zachowało się wiele informacji o działalności Babci. Okres komunizmu w Polsce nie sprzyjał prawdziwym patriotom. Wierzę, że dotrę do nowych informacji o działalności Babci w czasie wojny. Poszukiwania trwają. Już prawie pół roku czekamy na informacje z IPN, przymierzam się do poszukiwań w archiwach zagranicznych. Ciekawe informacje o Irenie zawarł ppor Leon Gajdowski "Ostoja" w opracowaniu "Reguła czyli 4 Rejon I Obwodu AK
Warszawa Śródmieście Północ w konspiracji i w walce."
A. Rudziński, L. Gajdowski, H.
Rudzińska (str. 198-201):
"W IV Rejonie, I Obwodu AK
Warszawa Śródmieście Północ komendantką WSK [Wojskowej Służby
Kobiet] była koleżanka "Hawrań" - Irena
Siwicka-Żychiewicz. W czasie Powstania mianowana do stopnia
podporucznika.
Irena Siwicka przystąpiła do
konspiracji antyhitlerowskiej w czerwcu 1940 roku za radą i namową
ppor "Ostoi" (Leon Gajdowski)."Ostoja" w tym czasie
organizował oddział bojowy przy współudziale swoich
przedwojennych kolegów i podkomendnych harcerzy: pchor. "Szary"
(Stanisław Silkiewicz), pchor. "Wszebor" (Stanisław
Kowalski), "Socha" (Stanisław Brzosko), pchor. "Tadeusz"
(Tadeusz Usarzewski), sierż. "Święcki" (Piotr Sider) i
inni. W ramach organizacji plutonu, później kompanii, występującej
w batalionie "Kiliński" jako druga kompania "Szare
Szeregi", Irena Siwicka, posługująca się pseudonimem
"Hawrań", objęła funkcję dowódcy drużyny Wojskowej
Służby Kobiet. z energią i poświęceniem przystąpiła do
wykonywania powierzonych jej zadań organizacyjnych.
Podległa jej kompanijna drużyna WSK
na początku 1942 roku składała się z piętnastu dziewcząt w
wieku od 19 do 22 lat i podzielona była na dwie sekcje: sanitarną i
łączności (łączniczki).
Dziewczęta wraz ze swoją komendantką
przedstawiały ochotniczy, a więc wysoce ideowy i patriotyczny, ale
pod względem techniki wojskowej całkowicie surowy element.
W kwietniu (1942) na jednej z odpraw
funkcyjnych kompanii, która odbyła się w lokalu przy ul. Okopowej
nr 3, "Hawrań" wystąpiła z wnioskiem o przeszkolenie jej
drużyny z zakresu walk ulicznych, posługiwania się bronią i w
zakresie specjalistycznym (sanitarnym), jak również o
zaprzysiężenie dziewcząt.
Instruktorem wyszkolenia bojowego tej
drużyny został młody, zdolny i bardzo dzielny oficer - dowódca I
plutonu ppor. "Szary". Instruktorem wyszkolenia medycznego
był lekarz "Łukasz" - Jerzy Zieliński (aresztowany przez
gestapo 13 września 1942 roku).
Zaprzysiężenie drużyny kobiecej
nastąpiło w styczniu 1942 roku w mieszkaniu pp L. Sternickich.
Ich kuzynka (może córka) "Grażyna" - Zofia Sternicka
była łączniczką. U niej to w mieszkaniu ppor. "Szary"
przeprowadzał wykłady z wyszkolenia bojowego, do niej "Hawrań"
przynosiła do nauki pojedyncze egzemplarze broni, u niej była
skrzynka kontaktowa i u niej odbyło się zaprzysiężenie drużyny.
"Hawrań" dobrze
zorganizowała Wojskową Służbę Kobiet w kompani "Szare
Szeregi". Dowódca kompanii, w uznaniu jej zasług zgłosił
wniosek o mianowanie jej na wakujące miejsce dowódcy Wojskowej
Służby Kobiet w batalionie "Kiliński", dowódcą
batalionu był wówczas kpt. "Nowomiejski" - Władysław
Brzeziński.
Tak oto Irena Siwicka "Hawrań",
po prawie trzyletniej służbie w kompanii "Szare Szeregi",
w której była jedyną kobietą współzałożycielką, została
komendantką oddziału WSK na szczeblu batalionu. Na tej funkcji była niedługo. Zorganizowała grupę i to dobrze ją
zorganizowała, przez co dała się poznać wyższym przełożonym
jako sumienny i konsekwentny organizator. Dzięki temu już w marcu
1944 roku dowódca 4 Rejonu mjr. "Zagończyk" - Stanisław
Steczkowski powołał ją na szefa WSK w sztabie 4 Rejonu. Mjr.
"Zagończyk" był dobrym organizatorem. Wartościowych
oficerów i pracowników wyszukiwał i wcielał do swego sztabu lub
powierzał im funkcje dowódców liniowych.
Na tym rozszerzonym co do zakresu
obowiązków i odpowiedzialności stanowisku "Hawrań"
wykazała dużo inicjatywy, zapału, poświęcenia i odwagi. Do
Powstania Warszawskiego przystąpiła na czele już dobrze
zorganizowanego oddziału WSK, którego członkinie, jak i ona sama
nie szczędziły sił w niesieniu rozległej pomocy żołnierzom w
poszczególnych kompaniach i batalionach 4 Rejonu.
Pełniąc w czasie Powstania tak
bardzo odpowiedzialną funkcję była zawsze pogodna i operatywna, a
dla podkomendnych przyjacielska i opanowana. W miarę narastania
gruzów i zgliszczy w północnym Śródmieściu Warszawy, z
niesłabnącą energią i odwagą wyręczała swego dowódcę mjr.
"Zagończyka" w sprawach rozlicznych zajęć z zakresu
organizowania i zabezpieczenia najbardziej istotnych warunków
twardego życia żołnierzy powstańczych.
Za jej obywatelski wkład pracy, trudu
i czasu w przygotowaniu oddziałów WSK w 4 Rejonie do zbrojnego
wystąpienia, komendant główny, na wniosek mjr. "Zagończyka",
odznaczył ją Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami, a za odwagę
wykazaną w obliczu nieprzyjaciela, tak w okresie okupacji, jak
również w czasie walk powstańczych, Krzyżem Walecznych, oraz
awansował na stopień podporucznika.
Po zaprzestaniu walk powstańczych
ppor "Hawrań" została jeńcem wojennym w oflagu na
terenie III Rzeszy. Po wojnie, po powrocie do kraju, była
długoletnim i aktywnym członkiem stowarzyszenia PAX.
Zmarła przedwcześnie 5 lipca 1970
roku w Pyskowicach na Śląsku."
Antoni Żychiewicz, mąż Ireny, w Powstaniu Warszawskim udziału nie brał. Przydzielony został do Obwodu Mokotów, jednak tuż przed Powstaniem dostał się do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, gdzie przebywał do końca wojny.
Etykiety:
1 sierpnia,
1944,
4 Rejon,
70 rocznica,
ak,
Antoni,
Ingarden,
Irena Siwicka,
Julia,
Leon Gajdowski,
Maja,
Ostoja,
powstanie warszawskie,
Śrówmieście Północne,
żychiewicz
Lokalizacja:
Warszawa, Polska
wtorek, 10 czerwca 2014
Losy Bliskich i losy Dalekich - życie Polaków w latach 1914-1989
Tak Julka opowiadała o swojej pracy na etapie ogólnopolskim konkursu:
Pradziadkowie
spotkali się na punkcie kontaktowym, który znajdował się w domu
Ireny. Antoni- cichociemny, Irena- studentka medycyny. Co ich
połączyło? Miłość do Ojczyzny. Gdyby nie ona, to nigdy by się
nie spotkali. Skok Antoniego do Polski odbył się w nocy z 17 na 18
lutego, czyli 3 dni po Walentynkach. Czy Antoni był dla Ireny
spóźnionym prezentem walentynkowym? Jak wyglądało ich spotkanie?
Nie wiadomo. Irena nikomu o tym nie powiedziała. Nie zdążyła.
W
wyniku korespondencji z Marią Lenartowicz, drużynową warszawskiej
piętnastki do której należała Irena, okazało się, że prababcia
nie była drużynową. Pani Maria zasugerowała, że należała ona
do Przysposobienia Wojskowego Kobiet, gdzie działały dziewczyny,
które wolały walczyć. Tym bardziej, że kobiety z PWK później
przechodziły do WSK. Będziemy starali się więcej dowiedzieć na
ten temat.
Dzień
dobry, nazywam się Julia Ingarden. Chodzę do klasy 6 w Szkole
Podstawowej nr 2 w Myślenicach. Tak jak moi pradziadkowie, Antoni i
Irena, należę do harcerstwa. Jestem w 5 MDH "Watra" im.
gen. Mariusza Zaruskiego.
Zanim
zabrałam się za pisanie pracy na konkurs nie zdawałam sobie sprawy
kim dokładnie byli pradziadkowie. Wiedziałam tylko, że Antoni
skakał ze spadochronu i wysadzał niemieckie pociągi, a Irenie
wróżka przepowiedziała, że jej mąż z nieba spadnie. I tyle...
Ta praca bardzo poszerzyła moją wiedzę o pradziadkach. Przedtem
Powstanie Warszawskie było dla mnie jak każde inne wydarzenie
historyczne. Powstanie Styczniowe, Powstanie Listopadowe, Powstanie
Warszawskie, co za różnica? Tylko data inna. Teraz, po napisaniu
pracy, po oglądnięciu filmu "Powstanie Warszawskie", po
przeczytaniu książek "Sierpniowe dziewczęta '44" i
"Kamienie na szaniec", nabrało ono dla mnie głębszego
sensu. Szczególnie przemówiła do mnie historia Rudego, Alka i
Zośki i fragment wiersza "Testament mój" Juliusza
Słowackiego:
Lecz
zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei(...)
A
kiedy trzeba na śmierć idą po kolei
Jak
kamienie przez Boga rzucane na szaniec.
Bohaterowie
książki Aleksandra Kamińskiego, byli rówieśnikami Ireny i może
się znali. Czytając "Kamienie na szaniec", dużo myślałam
o pradziadkach. Tak samo jak przy filmie "Powstanie
Warszawskie". Podczas oglądania tego filmu wypatrywałam czy
nie ma w nim Ireny. I być może prababcia jest. Po scenie ze ślubem,
jest scena jak dwie dziewczyny stojące na balkonie żegnają
odchodzących żołnierzy. Ta w białej bluzce jest do złudzenia
podobna do Ireny którą znamy ze zdjęć. Wprawdzie ta dziewczyna
została zidentyfikowana jako inna osoba, ale nigdy nic nie wiadomo.
Co ciekawe, we wspomnianej wcześniej przeze mnie scenie, ślubu
młodym powstańcom udziela ksiądz Korda, który również
błogosławił małżeństwo moich pradziadków.
Bardzo
podziwiam Antoniego i Irenę za ich odwagę i mimo, że ja również
jestem wychowywana w duchu patriotycznym, to nie wiem czy byłabym w
stanie tak poświęcać się dla dobra Ojczyzny. Jestem dumna, że
jestem ich prawnuczką.
Antoni
Żychiewicz, mój pradziadek urodził się w 1917 roku we Lwowie. W
mojej pracy jest napisane, że był to rok 1919. Wszędzie, w każdej
książce, we wszystkich dokumentach widnieje data 1919 rok, ale nie
jest ona prawdziwa. Po wojnie, gdy zaginęły dokumenty, matka
Antoniego, Maria Julia "odmłodziła" siebie i kilka innych
osób, w tym swojego syna.

Irena
była komendantką Wojskowej Służby Kobiet w Batalionie Kiliński,
a potem komendantką WSK w 4 rejonie. Za
walkę z okupantem Antoni I Irena dostali
różne odznaczenia wojskowe w tym srebrny krzyż Virtutti Militari
pradziadka. Jak to możliwe, że mimo tylu zasług dla Polski
prababcia dla historii praktycznie nie istnieje? Irena nie dożyła
upadku komunizmu i dlatego została zapomniana. Czy to sprawiedliwe?
Bardzo dużo informacji Irena nie zdążyła przekazać młodszym
pokoleniom. Antoni przecież zaczął opowiadać o działalności
konspiracyjnej, szkoleniu i walce dopiero po upadku komunizmu. To
dlatego nie został zupełnie zapomniany. Informacji o Irenie wciąż
szukamy. W poszukiwaniu dokumentów i informacji do konkursu,
zaangażowana była cała moja rodzina. Bardzo pomogli mi rodzice.
Wykonaliśmy wiele telefonów, wysłaliśmy pełno maili, zamówiliśmy
spory stos książek. Udało nam się dostać do maszynopisu
kapitana "Ostoi", czyli Leona Gajdowskiego, który był
dowódcą Batalionu Kiliński. Wspomina on w nich często prababcię.
Nie wykorzystałam tych materiałów do mojej pracy, ponieważ
dotarliśmy do nich po wysłaniu jej na konkurs, ale co ważniejsze
fragmenty mam przy sobie. Mimo wszelkich trudności poszukiwania
dalej trwają. Będziemy rozszerzać tą pracę, uzupełniać
nowo-zdobytymi informacjami.

Chciałabym
się jeszcze pochwalić naszą najnowszą zdobyczą - liścikiem od
Władysława Siwickiego, ojca Ireny do niej:
Iruś
Kochany!
Jeżeli
kiedyś w smutnych momentach życia,
wiedziona
tęsknotą, zwrócisz się myślą do
wspomnień
dzieciństwa swego- spójrz na ten
pamiątkowy
pierścionek, a choćby
mnie
już nie było, ten mały brylancik
przypomni,
że kochałem Cię bardzo.
Ojciec
Wielu
ludziom wydaje się, że w momencie, w którym człowiek oddaje
ostatnie tchnienie, zamyka oczy, mając ich już nigdy więcej nie
otworzyć, umiera na zawsze. Nie! Moi pradziadkowie żyją. Żyją w
historii, którą tworzyli, o której świadczyli swoimi czynami i
wyznawanymi wartościami: Bóg, Honor, Ojczyzna... To dzięki nim
Polska jest niepodległa. Moi pradziadkowie będą żyć dopóty,
dopóki wspomnienie o nich nie umrze, jednak moja rodzina, nigdy na
to nie pozwoli.
Etykiety:
ak,
Antoni Żychiewicz,
Armii Krajowej,
cichociemny,
Irena Siwicka Żychiewicz,
Julia Ingarden,
konkurs,
Kraków,
kuratorium,
losy bliskich i losy dalekich,
porucznik,
Therios,
weterynarz
Lokalizacja:
Kraków, Polska
wtorek, 3 czerwca 2014
Julia Ingarden w etapie ogólnopolskim!
Więcej szczegółów na stronie krakowskiego Kuratorium Oświaty.
Etykiety:
Antoni Żychiewicz,
cichociemny,
collegium novum,
etap ogólnopolski,
Ingarden,
irena zychiewicz,
Jacek,
Julia,
Karolina,
konkurs,
Kraków,
kuratorium,
losy bliskich i losy dalekich,
Maja,
siwicka,
UJ
Lokalizacja:
Kraków, Polska
Mały Książę...
A po spektaklu integrowaliśmy się rodzinnie w posiadłości Pawła i Basi. Dzieciaki walczyły na miecze, kopały piłkę i grały w ping-ponga. Imiennik bohatera strony, Antek, zaprezentował talent muzyczny, grając na pianinie. A ja... zakopałam się w pamiątkach rodzinnych. Skanowałam i kopiowałam, aż się sprzęt do czerwoności rozgrzewał.
W sumie w spotkaniu brał udział syn, troje wnucząt i troje prawnucząt Antoniego Żychiewicza :)
Etykiety:
ambroży żychiewicz,
Antoni,
basia,
Błażej,
gliwicki teatr muzyczny,
Ingarden,
Julia,
Karolina,
Maja,
mały książę,
Myślenice,
operetka śląska,
paweł,
prawnuki,
spektakl,
Therios,
weterynarz,
wnuki
Lokalizacja:
Gliwice, Polska
Subskrybuj:
Posty (Atom)