wtorek, 3 czerwca 2014

Julia Ingarden w etapie ogólnopolskim!

Z dumą informuję, że Julia Ingarden ze swoją pracą o Pradziadkach przeszła do etapu ogólnopolskiego! Etap ustny odbędzie się już w najbliższą sobotę 7 czerwca 2014. O godzinie 13.00 w Auli Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego zostaną ogłoszone wyniki. Julka została zaproszona do zaprezentowania swojej pracy.

Więcej szczegółów na stronie krakowskiego Kuratorium Oświaty.

Mały Książę...

Dzień Dziecka 2014. Dostaliśmy zaproszenie od gliwickich Żychiewiczów na spektakl "Mały Książę" w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Tytułowego bohatera gra... uwaga uwaga!... Ambroży Żychiewicz, wnuk Antoniego. Na drugim zdjęciu pierwszy z lewej. Spektakl zachwycił nie tylko dzieci, ale też dorosłych. Nawet 3-letni Błażej był zafascynowany, mimo, że jak byk jest napisane "od 6 lat". Na wszystkich duże wrażenie zrobiła gwiazdorska gra wujko-kuzyna Ambrożego :)

A po spektaklu integrowaliśmy się rodzinnie w posiadłości Pawła i Basi. Dzieciaki walczyły na miecze, kopały piłkę i grały w ping-ponga. Imiennik bohatera strony, Antek, zaprezentował talent muzyczny, grając na pianinie. A ja... zakopałam się w pamiątkach rodzinnych. Skanowałam i kopiowałam, aż się sprzęt do czerwoności rozgrzewał.

W sumie w spotkaniu brał udział syn, troje wnucząt i troje prawnucząt Antoniego Żychiewicza :)




wtorek, 20 maja 2014

Warszawa 17-18 maja 2014, czyli Zjazd Cichociemnych i nie tylko...

Będzie obiecane sprawozdanie. Postaram się nie rozpisywać, chociaż trudno będzie, bo to był intensywnie spędzony weekend...

Pierwszy, obowiązkowy punkt dnia to Muzeum Powstania Warszawskiego. Ale 2,5 godziny to stanowczo za mało... Potem była Gra Miejska w szeroko pojętym temacie okupacyjnej Warszawy i zwiedzanie Muzeum Więzienia Pawiak z ciekawymi inscenizacjami przedstawionymi przez grupy rekonstrukcyjne. Na Julce największe wrażenie zrobił "kocioł".

Niedzielę spędziliśmy pod znakiem Zjazdu Cichociemnych. Pierwszy przystanek: Wojskowe Powązki. Mnóstwo ludzi; rodziny i przyjaciele cichociemnych, żołnierze GROM, harcerze. Większość z Warszawy, ale wiele osób przyjechało z różnych stron Polski, a nawet z Wielkiej Brytanii. Dla nas obowiązkowym punktem dnia były odwiedziny grobów bohaterów "Kamieni na szaniec": Rudego, Alka, Zośki i Orszy, a także Aleksandra Kamińskiego. Tam już nie było tak uroczyście, ale spokój tego miejsca w połączeniu z bielą brzozowych krzyży stworzył niesamowity nastrój...

Kolejny przystanek to niedawno odsłonięty Pomnik Cichociemnych Spadochroniarzy AK stojący przed gmachem Sejmu. Na liście 316 skoczków Antoni Żychiewicz "Przerwa" jak zwykle znalazł się na końcu... Potem Msza Św. w kościele Św. Jacka i Zamek Królewski. Na Zamku na uczestników czekał pyszny obiad oraz prezentacje wielu znakomitości i... Julii Ingarden. Julka zaprezentowała fragmenty okupacyjnych dziejów swoich pradziadków, ppor Antoniego Żychiewicza "Przerwy" i por Ireny Siwickiej-Żychiewicz "Hawrań".

Na koniec uczestnicy spotkania pojechali na Ursynów na obchody Dnia Cichociemnych. My musieliśmy już wracać do domu, więc o atrakcjach przygotowanych przez żołnierzy GROMu dowiedzieliśmy się z opowiadań...

Dziękujemy Fundacji im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowejza zaproszenie!

O Zjeździe Cichociemnych poczytać też można na stronie Polski Zbrojnej.
Poniżej galeria z warszawskiego "weekendu" :)

 
 
 


środa, 30 kwietnia 2014

Julia Ingarden lauretką konkursu kaligraficznego :)


Kolejny sukces prawnuczki Antoniego i Ireny, Julii Ingarden. Tym razem II miejsce w Małopolskim Konkursie Kaligraficznym "O Złote Pióro". Zastanawiałam się: skąd te geny? Rodzice używają lekarskich gryzmołów, dziadkowie też jakoś nieszczególnie uzdolnieni graficznie. To może pradziadkowie? Antoni gryzmolił. Ale Irena miała wyjątkowo ładny charakter pisma. Nawet, jak pisała na kolanie, to litery były równe i dokładnie wyrysowane. Poniżej jeden z rękopisów Ireny, jedna z pierwszych wersji życiorysu z lat 50-tych. Genami "kaligrafii" nie szafowała, ale jakiś ślad w potomnych zostawiła :)




 


sobota, 26 kwietnia 2014

Zjazd Cichociemnych 2014 - informacje

18 maja 2014 roku odbędzie się Doroczny Zjazd Cichociemnych, ich rodzin i przyjaciół. Kilka dni temu dostaliśmy zaproszenie. Ale zanim otworzyłam kopertę, to na chwilę mnie zmroziło. Pani Czesia, sąsiadka, podała mi przesyłkę ze śmiertelnie poważną miną i powiedziała: "Pana Jacka wzywają do wojska, wojna idzie". Patrzę na nadawcę, a tu czerwona pieczątka "JEDNOSTKA WOJSKOWA NR 2305, WARSZAWA". Dopiero chwilę później zobaczyłam, że ja też jestem adresatem i... odetchnęłam z ulgą ;)

Jako rodzina Antoniego Żychiewicza zaistniejemy nie tylko jako goście. Julka Ingarden, prawnuczka Antoniego, została zaproszona do krótkiej prezentacji na temat wojennej działalności  pradziadków. Karolina z kolei jest niepocieszona, bo przez oficjalne uroczystości ominą ją zawody łucznicze... A Błażej nie może się doczekać widowiskowego pokazu skoków spadochronowych.

Po Zjeździe na blogu pojawi się relacja :)




piątek, 21 marca 2014

"Kamienie na szaniec"



Przyłączamy się do akcji CAŁA POLSKA CZYTA "KAMIENIE NA SZANIEC".
Akcja została zainspirowana kontrowersyjnym filmem pod tym samym tytułem co książka. I czego by nie mówić w wartościach merytorycznych i artystycznych filmu, to właśnie dzięki niemu młodzi ludzie sami, z własnej woli (a nie zmuszeni obowiązkiem lektury szkolnej) sięgają po książkę. A potem dyskutują na tematy historyczne i próbują wyobrazić sobie siebie jako harcerzy walczących z niemieckim okupantem.

Moja Julka pisała wczoraj w szkole wypracowanie na temat ulubionego bohatera filmowego / książkowego. I nie wybrała Percy'ego Jacksona ani żadnego z bohaterów Igrzysk śmierci, tylko ... "Rudego". W wolnym czasie szuka w necie informacji o Szarych Szeregach i sprawia jej dużą frajdę rozmowa o bohaterach "Kamieni na szaniec". Porównuje książkę z filmem, oglądnęła "Akcję pod Arsenałem". I w jej oczach film wcale nie obnaża bohaterów z ich bohaterstwa...

Jako że blog jest nawiązaniem do historii naszej rodziny, to musi być też akcent "rodzinny". Powiązanie nie będzie jakieś bardzo ścisłe, ale jednak jest. Otóż ppor Czesław Sitarz ps. "Iskra", twórca Szkoły Motorowej "Iskra", żołnierz batalionu Vistula (potem Kiliński), w którym Komendantką Służby Kobiet była Irena Siwicka - Żychiewicz, szkolił harcerzy z Grup Szturmowych Szarych Szeregów. Bardzo prawdopodobne, że wśród jego uczniów byli też bohaterowie "Kamieni na Szaniec".



sobota, 8 marca 2014

Jak to z Tatrą było, czyli Pradziadkowie i samochody...

File:T77 Advertising-2.jpg
http://en.wikipedia.org/wiki/Tatra_77
Czas na anegdotę. Bohaterami będą Pradziadkowie, czyli Maria Julia i Emil Żychiewiczowie, rodzice Antoniego. Z informacji przekazywanych w rodzinie wynika, że Maria Julia była pierwszą kobietą we Lwowie, która posiadała prawo jazdy. Pradziadek Emil zakupił dla swojej żony krążownik szos w postaci granatowej Tatry. Według moich szacunków musiała być Tatra 77, czechosłowacka ekskluzywna limuzyna. To pierwszy europejski samochód z aerodynamiczną linią nadwozia. Nadwozia, które swą awangardową sylwetką przypominało... pstrąga. Uznany za wielką czeską sensację. Prace nad modelem 77 rozpoczęły się w Tatrze już od początku lat trzydziestych. Szefowie czeskiej marki zakładali, że nowy, aerodynamiczny samochód będzie raczej dobrem dla wybranych. Co więcej, już według początkowych planów, auto miało powstać w limitowanej serii. W zamyśle miał to być samochód szybki, a przy tym cichy, niezawodny, oszczędny oraz, co najważniejsze, miał zostać zbudowany według najbardziej surowych standardów konstrukcyjnych. Nadwozie mierzyło dokładnie 5,2 metra. Aerodynamiczną karoserię wieńczył potężny ogon, pod którym mieściła się prawdziwa rewolucja – ośmiocylindrowy silnik o pojemności trzech litrów i mocy 60 KM, który bez problemów rozpędzał 1700-kilogramowe auto do 150 km/h. Z jednostką napędową współpracowała czteroprzekładniowa skrzynia biegów. Auto miało trafić na najwyższą półkę luksusowych sedanów. Nie mogło być inaczej, skoro jego wnętrze zostało wyposażone według najwyższych standardów komfortu i elegancji. Premiera modelu odbyła się 5 marca 1934 roku na specjalnym pokazie dla prasy w Pradze. Samochód wzbudził ogromną sensację – motoryzacyjni eksperci nie mogli wręcz wyjść z podziwu. Trudno się dziwić, wszak T77 wyprzedzał swoich konkurentów o kilkanaście lat, był pierwszym autem o opływowej linii nadwozia w Europie i drugim na świecie (po Chryslerze Airflow Imperial). Gdy Tatra wystawiła swój pojazd podczas targów berlińskich, tłum gapiów i fotoreporterów omal nie stratował ich firmowego stoiska. Niestety, zainteresowanie to nie znalazło odzwierciedlenia w wynikach sprzedaży – w sumie model 77 znalazł zaledwie około pół tysiąca nabywców. Może przez cenę? Bo Tatra 77 w Niemczech kosztowała zawrotną sumę 10 tys. marek. Dziś T77 to prawdziwy rarytas, tym bardziej, że do naszych czasów przetrwało prawdopodobnie zaledwie kilkadziesiąt egzemplarzy tego modelu (Zasada 2005).
I takie właśnie motoryzacyjne cudo zamieszkało w garażu Żychiewiczów. Gdy pradziadek kupował Tatrę, prababcia Marysia była ze swoją mamą u wód (w Druskiennikach bodajże). Pradziadek został z synem Antonim we Lwowie. No i w dzień po zakupie Antoni zainteresowany mechaniką rozłożył silnik Tatry na części. Pradziadek ze stoickim spokojem telegramował do prababci "Antek rozkręcił auto. Nie wiem kiedy przyjedziemy". A jednak przez noc Antoni złożył silnik i pojechali.
Pradziadkowie kłócili się zawzięcie o swoje umiejętności jako kierowców. Razu pewnego prababcia pojechała na przejażdżkę i spotkała wóz. Koni na szczęście nie było, ale ze spotkania granatowa limuzyna wyszła wzbogacona o dyszel, który wszedł przed szybę przednią, a wyszedł przez tylną. Pradziadka szlag jasny trafił i chciał odebrać swojej żonie prawo jazdy. Tyle, że sam również miewał „drobne” kolizje. Jednego razu miał w trakcie wjeżdżania na prom rzeczny problem z trafieniem na rampę i... wjechał do wody. Skończyło się na... zatrudnieniu szofera.